top of page
000.jpg
-   W Ę D R Ó W K A   -
 

Wędruję by odkrywać siebie ... jest to mój sekretny sposób na rozwój i zmiany wewnętrzne. Naukę siebie samego, poznawanie własnej drogi i potrzeb. To jak układanie wymieszanych paczek puzzli które czasem pasują do całej układanki mimo iż to inna para kaloszy. 

 

Największy rozwój trafia do mnie gdy jestem w drodze, nie lubię osiadać w miejscu, moje nogi wciąż ciągną przed siebie. Ja staram się za nimi nadążać. Kocham zmiany mimo iż często się ich boję. Zatrzymuję się gdy muszę odpocząć. Droga jest paliwem, które napędza moje ciało i umysł.

 

Przyszedł czas w którym zaczynam odnajdować się w kolorze, przestaje obawiać się palety barw. Moja przygoda z fotografią zaczyna rozkwitać na nowo, dzięki wędrówce, dzięki zmianom. Na ten moment dość tego pokrętnego opowiadania o tym co siedzi w głębi mojego umysłu. Dziś opowiem o zmianach które wprowadziłem w moim sprzęcie wyprawowym oraz dlaczego tak się stało.

001.jpg
002.jpg
003.jpg
004.jpg

Ale nim tak się stanie zapraszam Was na szlak w głąb lasu. Żałuję, że nie mogę pokazać Wam tutaj zapachu ale był on wilgotny, słodki i żywiczny. Każdy dotyk słońca sprawiał, że las oddychał.

005.gif
006.jpg
007.jpg
008.jpg
009.jpg
010.jpg
014.jpg
015.jpg

A więc zmiany które nastąpiły we mnie ... oraz w moim sprzęcie wyprawowym.

Ten ciepły okres w ciągu roku, w którym pełno jest robactwa i latającego gówna a brakuje ukochanego białego puchu sprawił, że pozwoliłem sobie na eksplorowanie bez ograniczeń tego co ekscytuje mnie w tych leśnych wyprawach. Zaowocowało to odkryciem tego, że jest to wędrówka sama w sobie oraz trud wędrówki. Postanowiłem więc zadbać o swoje zdrowie wprowadzając sprzęt nowoczesny tak by robić więcej kilometrów, by buty nie niszczyły mi stóp, by plecak był częścią mnie i ciążył mniej pozwalając jednocześnie zabrać więcej. Więc mamy tu najważniejszą zmianę jaką wprowadziłem a jest to: nowoczesny lekki plecak z pasem biodrowym. Wybór padł na 40l Helikon Tex model Summit. Ze względu na rolowany dostęp zamiast klasycznej klapy ( bo ta niezmiernie mnie irytowała gdy grzebałem w plecaku), lekkość i minimalizm konstrukcyjny. Ma on wszystko to czego potrzebuję: jedną wielką komorę z dwoma sposobami dostępu, kilka rozciągliwych siateczkowych zewnętrznych kieszeni, których można użyć w razie potrzeby a gdy pozostają puste, nie odstają od plecaka, miejsca w których można przytroczyć kilka zewnętrznych dupereli oraz system molle do montowania dodatkowych kieszeni gdybym takich potrzebował. Pozbawiony jest natomiast wszystkiego co mnie irytowało i było bezsensownie wpakowane do większości modeli dostępnych na rynku. Po pierwszej 14 km wędrówce jestem bardzo zadowolony, świetnie przylegał do pleców, czułem jak by był częścią mnie. Lecz to dopiero początek naszej znajomości i wspólnych przygód.

011.jpg
012.jpg
013.jpg

Kolejnym drobnym elementem który uległ zmianie jest nakrycie głowy. Zmieniłem kaszkiet / kapelusz na lekką bawełnianą czapkę w stylu wędrowców lat 70-80. Zrobiłem ostatnio 25 km z plecakiem zapakowanym 16 kilogramami bzdur, z kapeluszem na głowie w wyjątkowo upalny dzień, o tej wyprawie postaram napisać się następny post. Muszę przyznać, że była to mordęga lało się po mojej twarzy gorzej niż w ulewie. Poza tym spróbujcie położyć się w hamaku z kapeluszem na głowie, do plecaka też ciężko go włożyć, więc trzeba kombinować. Postanowiłem usunąć ten problem na letnich wyprawach nosząc przewiewną, wygodną czapkę z daszkiem

016.jpg
017.jpg
018.jpg

Spacerując po lesie, całą wyprawę zawsze prowadzić musiałem tak by o godzinie obiadowej być w miejscu wyznaczonym na ognisko, zwłaszcza w okresie letnim bo jak wiadomo ogień można palić w lesie tylko w takich właśnie miejscach i o ile zimą kiedy piękna biała kołderka pokrywa ziemię mógł bym zaryzykować z rozpalaniem kominka/ogniska to latem gdy jest sucho nawet wole o tym nie myśleć. Dlatego postanowiłem zaopatrzyć się w mały palnik na kartusze gazowe tak bym mógł wszędzie gdzie tylko się zatrzymam by przygotować sobie posiłek bądź zagotować wodę na kawę. A jeśli już o kawę chodzi to tu pojawił się cudowny zaparzacz przelewowy GSI Outdoors Ultralight JAVA drip  który waży 14g. Muszę przyznać, że dzięki niemu piłem najlepszą kawę zaparzoną w lesie. 

020.jpg
021.jpg
019.jpg
022.jpg
023.jpg

Na ten moment gdy o tym wszystkim piszę doszły już kolejne elementy układanki, które dokładnie przemyślałem sobie w mojej głowie ale dziś już odpuszczę te sprzętowe opowieści i powiem że po obiedzie i tej pysznej kawce ruszyłem szukać miejsca na kolejny nocleg. Dotarłem tam gdzie kiedyś zimą zrobiłem taktyczny odwrót. Postanowiłem się rozbić i spędzić cudowną noc. Przytrafił się piękny zachód, miejsce wybitnie urokliwe i błogi sen od godziny 22:00 do 2:40 ...

024.jpg
025.jpg
026.jpg
027.jpg
028.jpg
030.jpg

... otworzyłem oczy, czułem się niesamowicie wypoczęty i rześki, niestety panowała jeszcze ciemność, pomyślałem poleżę jeszcze chwilę może oczy same się zamkną. Tak leżąc i wsłuchując się w ciszę słyszę gdzieś za moją głową tup tup tup  chrum chrum, czuję jak włosy stają mi na karku ... a  tup tup się zbliża i kolejne chrumknięcie. Czuję, że towarzysz dzik jest wielki a w mojej wyobraźni jeszcze większy jest bardzo blisko a mojej wyobraźni jeszcze bliżej, czuję jak zaraz przejdzie mi pod hamakiem, stwierdzam teraz albo nigdy zapalam moją super lampkę obozową, by zauważył mnie nim zapłata się w tarpa ... 3 ... 2 ... 1 ... odpalam ... nic słyszę kolejne tup tup chrum chrum w moją stronę. Postanawiam pomachać światłem ... pierwszy raz nic, drugi raz nic trzeci raz ... zauważył rzucił się pędem tudu tudu tudu chyba w rytmie mojego serca. przez kilka sekund nie wiedziałem czy biegnie na mnie czy ucieka ... uciekł moje emocje powoli się wygaszały postanowiłem zostawić światło włączone i spróbować zasnąć. Już zamykałem oczy, już witał mnie sen gdy nagle słyszę ... tup tup tup chrum chrum nosz ... kur ... dzika świnio daj spać ... teraz poszło łatwiej, odegnałem nocną bestię była już godzina 3:30 zaczynało być jaśniej, postanowiłem się zwijać małymi kroczkami. Podczas pakowania szedł jeszcze raz, ten sam a może inny, tak czy inaczej to chyba jakaś ich ulubiona lokacja. Spakowałem się na spokojnie do godziny 4:30 było już całkowicie jasno rozglądnąłem się czy wszystko zabrałem i ruszyłem w drogę powrotną do domu. To była nieoczekiwana przygoda.  

032.jpg
035.jpg
033.jpg
034.jpg

Dziękuję wszystkim którzy mnie tu odwiedzają, jestem bardzo wdzięczny, że jesteście. Dajcie znać na IG jeśli dotarliście do tego momentu.

pozdrawiam Piotr

bottom of page