
- L A S S P O T K A Ń -
Spotkaliśmy się spojrzeniami. To była dłuższa chwila gdy tak tkwiliśmy w bezruchu wpatrzeni w siebie nawzajem. Zapewne to ja byłem wpatrzony w nią a ona gdzieś w dali wypatrywała drobnego poruszenia. Sama chwila też pewnie była krótsza niźli mi się wydaje. Sarna skoczyła w las, zrobiłem kilka kroków i na ścieżkę wbiegła kolejna. Ta jednak mniej zainteresowana była moją obecnością. Zniknęła tak szybko jak tylko się pojawiła. Znów zostałem sam wśród śpiewu ptaków, którymi z Wami się tu dzielę.
WCIŚNIJCIE PLAY BY POSŁUCHAĆ DŹWIĘKÓW LASU






Pierwsze śniadanie. Końcówka chleba bananowego bez dodatku cukru i dwa paski gorzkiej czekolady z migdałami, także bez dodatku cukru na szybko zawinięte w papier tuż przed wyjściem z domu. Takie śniadanie okazało się zadziwiająco dobrym połączeniem dającym ciekawe doznania smakowe i energetyczne na dalszą wędrówkę.




W miejscu w którym zawsze przygotowuję kawę spotkałem dziś wędrowca z Gdańska, miał wielki dom na plecach a w nim ogrom sprzętu przygotowanego na każdą ewentualność. Wędrował już kilka dni i jeszcze kilka dni wędrówki było przed nim. Spędziliśmy ponad godzinę na rozmowach, o okolicy, szpejach, życiu i przygodach. Na koniec podaliśmy sobie dłonie i życzyliśmy wszystkiego dobrego w życiu i na szlaku. Poczułem Dobro Lasu. Zacząłem przygotowywać sprzęt na kawę i obiad. NIe nagrałem dźwięków ognia więc zostawiam Wam leśny strumyk i ptaki.
WCIŚNIJCIE PLAY BY POSŁUCHAĆ



Rozpaliłem krzesiwem w kominku, sztuka to była niełatwa, wszystko dziś w lesie było mokre. Prawie się poddałem, uratował mnie zapas suchej brzozy, który staram się mieć zawsze przy sobie. Zapamiętałem wszystko co mi się przytrafiło w notesie. Ogień już dogasał, wpatrywałem się w tlące resztki drewna, w brzuchu czułem ciepło kawy i fasolki w pomidorowym sosie podgrzanej nad ogniem. To mój główny posiłek tego dnia. Jak tylko dogaśnie ruszę w dalszą drogę. Węglem z ogniska zapisałem DOBRO w notesie. Mając nadzieję, że nikt na nie nie sikał wcześniej by zagasić. Usłyszałem, że ktoś się zbliża. Pojawiły się dwie Panie.Przywitałem je i składając graty obserwowałem co wyciągają z plecaków, były to rozmaity bibuły, taśmy, papiery i flamastry. Cała zawartość sklepu papierniczego. Zaintrygowany obserwowałem jak powstaje ... Marzanna ... Pożegnałem się i ruszyłem w dalszą drogę.




To było już ostatnie spotkanie tego dnia. Spotkałem najprawdopodobniej konającą sarnę, podszedłem do niej, niebyła w stanie ustać na nogach, patrzyła na mnie, zatrzymałem się w odległości około półtora metra. Przyjrzałem się jej dokładnie, nie wyglądała na ranną. Telefonicznie skonsultowałem sprawę z Dorotką, poprosiłem ją o numer do nadleśnictwa. Zadzwoniłem, Pani po drugiej stronie powiedziała by zostawić sprawę naturze nie ingerując w żaden sposób.pożegnałem się z Panią i z Sarną, oddaliłem się ze łzami w oczach. Tak działa przyroda. Ruszyłem w drogę powrotną do domu. Zatrzymując się jeszcze by podumać o życiu i przemijaniu na ulubionej górce. W trakcie tego spaceru znalazłem jeszcze stare 20 groszy. Wszystkie zdjęcia wykonałem obiektywem 7Artisan UFO 18mm f6.3 mk1.



Dzięki, że tu jesteście, ciekawi mnie czy nagrane dźwięki lasu uprzyjemniły Wam obcowanie z moją leśną przygodą.
Ściskam Was wszystkich i do zobaczenia na szlaku. Piotr.
